W dniu 21 maja 2015r. odbyło się spotkanie Koła Naukowego Aves pt. „Jastrząb Harrisa (Parabuteo unicicntus) – papuga czy łowca? Biologia i charakterystyka gatunku”. Wśród wielu gości znalazł się miłośnik ptaków pan Marek Długosiewicz, który tak opisał nasze spotkanie: „Po wielu wysiłkach i staraniach wpadłem na trop ludzi, którzy to ludzie mają wielką przyjemność w posiadaniu drapieżnych ptaków i współżyciu z nimi na co dzień. Dowiedziałem się o spotkaniu takiej grupy i nieproszony znalazłem się tam. Pozwolono mi tam zostać, a co zupełnie nieprawdopodobne, robić zdjęcia. Byłem w siódmym niebie. Z powodu przepięknych ptaków i równie pięknych właścicielek. Byłem zaskoczony tym, co zobaczyłem. Zdecydowana większość grupy to, wbrew oczekiwaniom, nie byli mężczyźni, a piękne młode dziewczyny. Na spotkaniu mogłem zobaczyć trzy drapieżne ptaki. Sowę płomykówkę, młodego raroga i zasadniczego gościa – jastrzębia Harrisa. Jastrząb Harrisa lub myszołowiec towarzyski jest ptakiem wielkością zbliżonym do naszego myszołowa. Żyje na pustynnych terenach w Ameryce Płn, Środkowej i Płd. Jako jedyny ptak drapieżny poluje stadnie. Jego naturalną zdobyczą jest to, co pełza lub biega po ziemi, dlatego też nie nadaje się do polowania na ptaki, ale jest już mistrzem do polowania na króliki. Pięknej właścicielce oglądanego przeze mnie myszołowca cecha ta sprawiała pewne kłopoty. Wybierając miejsca, gdzie mogłaby wypuścić do polatania swego ptaka, musiała zwracać uwagę, aby w pobliżu nie było psów ani kotów. Jeżeli by były, zostałyby prawdopodobnie od razu zaatakowane i, biorąc pod uwagę jego agresję, ze skutkiem śmiertelnym. Rodzice ptaka zostali schwytani w USA i był on pierwszym pokoleniem hodowanym w niewoli, dlatego też jego instynkt łowczy jest bardzo silny. Z tego co zobaczyłem, właściciele ptaków szybko zabierają pisklęta od rodziców i oni już później zajmują się ich wychowaniem i wytworzeniem więzów łączących ich razem. Miałem mnóstwo pytań, ale rozemocjonowany patrzyłem tylko, słuchałem, o czym się mówi i robiłem zdjęcia. Mam też nadzieję, że będę mógł jeszcze spotkać tych ludzi i ich ptaki. Dobrze jest im we własnym sosie i uważam, że nie potrzebują specjalnej reklamy. Nie piszę więc, kim są i gdzie się podziewają. Nie dostałem pozwolenia na pokazanie ich twarzy, a szkoda, bo są przynajmniej tak urodziwe jak ich ptaki. Te zaś oglądałem z ogromną radością i tą radością chciałbym się podzielić z innymi.” Zdjęcia wykonał pan Marek Długosiewicz.